szamanka od umarlaków

Martyna Raduchowska „Szamanka od umarlaków” Recenzja książki

Nie będzie przesadą uznać, że przeczytane ledwo co otwarcie serii „Akt Dresdena”, zlewa mi się trochę z „Szamanką od umarlaków”. Mało tego, są do siebie zwyczajnie podobne w tematyce, klimacie a nawet proporcji grozy do humoru i realizmu do urban fantasy. I wcale to nie wychodzi książce na dobre.

Pół książki nawet szło, choć już wiedziałam, że dalej będę się męczyć. Na drugą połowę tak narzekałam, że kilka razy gotowa byłam przestać czytać. Nie zrobiłam tego, z jakiejś takiej dziwnie pojętej sympatii. „Szamanka” to nie jest broń boże jakaś strasznie zła książka. To po prostu kolejne trochę humorystyczne a trochę mroczne urban fantasy, jakich jest teraz na rynku na pęczki.

Ja, dla odmiany od wielu innych recenzentów, nie będę narzekać na apodyktyczną i nieprzyjemną główną bohaterkę. Choć ta całkowicie jednowymiarowa postać nie wnosi do powieści żadnej nowej jakości, to jednak byłoby sporo gorzej, gdyby w tą rolę włożyć sympatyczną optymistkę. Jednym zdaniem ponarzekam natomiast na zupełnie nieinteresujące zawiązanie akcji i trochę smętne rozwiniecie. Bo końcówka niczego sobie, tylko czytałam ją już na takim ciśnieniu na skończenie, że przeskakiwałam niektóre zdania.

Podsumowując – sztampowa opowieść o posiadającej magiczne właściwości młódce i nadnaturalnych wyzwaniach, z jakimi przyszło jej się mierzyć, pewnie porwałaby mnie dekadę temu niczym „Pies i klecha”. Dziś tylko trochę bawi, ale tak poza tym to ani ziębi ani grzeje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *